Na żywo z Silverstone – 25 spojrzeń na Grand Prix Formuły 1
Prosto z toru wyścigowego, najlepszej trybuny, z najlepszą ekipą i oczywiście dla najlepszych czytelników. 25 niedyskretnych i może trochę bezczelnych zdjęć, ale czego się nie robi dla bloga?
Na drugim planie widoczny jest sponsor wyprawy, której celem wcale nie był ten wyścig. Zostajemy tu jeszcze 3 dni, przy okazji zwiedzimy Londyn, a wy będziecie mieli mogli zadać pytanie pewnemu kierowcy formuły, z którym jestem umówiony na krótką rozmowę we wtorek. Przy okazji ślę duże całusy dla ekipy Brauna, która została w Polsce. W imieniu naszej szóstki życzymy wam udanego poniedziałku. W hucie.
A teraz wróćmy na tor Silverstone. Dziś odbyło się na nim Grand Prix Wielkiej Brytanii.
Na miejsce przybyliśmy nieco spóźnieni, bo dopiero na godzinę przed wyścigiem. Polska delegacja pięciu dziennikarzy i jednego blogera dostała bilety na najlepszą trybunę – tuż przy pitlane i starcie. Lubię najlepsze trybuny.
Weszliśmy bez problemu i korzystając z okazji chciałbym poinformować ewentualnych terrorystów czytających esiątko. Jeśli chcecie coś ten tego, to pomyślcie o wyścigach Formuły 1. Wniosłem do środka wielki plecak wypełniony po brzegi sprzętem i nikt nawet nie raczył do niego zajrzeć. Nie żebym miał coś przeciwko, ale trochę się zdziwiłem, bo zwykle na tak wielkich imprezach środki bezpieczeństwa są na najwyższym poziomie.
Witamy na pikniku. Można odnieść wrażenie, że dla niektórych gości wyścigi są najmniej interesującym elementem tej imprezy.
Nie żebym marudził, bo na wyścigi Formuły 1 mógłbym jeździć co tydzień choćby i do Chin, ale na żywo nie ogląda się wyścigu. Uczestniczy się w nim, doświadcza, przeżywa. Ciężko jest się skupić, na bieżąco obserwować rozwój wypadków. Najczęściej ze sporym opóźnieniem dowiadujesz się, kto prowadzi, kto kogo wyprzedził i kogo nie ma już wśród żywych. Dzisiejszy był szczególny, bo już na pierwszym okrążeniu został przerwany na ponad godzinę z powodu wypadku. Wykorzystaliśmy ten czas, aby pochodzić sobie po okolicznych sklepach i wspierać się w argumentowaniu, dlaczego nie stać nas na czapeczkę Ferrari za sto funtów.
Dziś nocujemy w Northampton. Miło i spokojnie tutaj. Jutro mamy w planie zwiedzanie Londynu i zamierzam wybić ekipie z głowy wycieczki pod Big Bena, bo to już jest do bólu ograny temat.
Jeśli jutro na Instagramie zobaczycie moje selfie spod tego zegara, ani chybi będzie oznaczało to, że mój wpływ na nich jest żaden. Za to dołożę wszelkich starań, aby przeforsować wizytę w muzeum figur woskowych i jakiejś dobrej kawiarni.
Nade wszystko planujemy jutro wejść szturmem na lotnisko w Luton, bo od 2 dni przetrzymują moją walizkę. Gdzieś się zgubiła i nikomu nie chce się jej szukać, a są w niej moje buty do biegania, notes i taśmy blogerów z najbardziej kompromitującymi rozmowami.
Koszule pożyczam, perfumy pożyczam, antyperspirant pożyczam, szczoteczki nikt mi nie chce pożyczyć, dlatego pastę nakładam na ręcznik. Uspokaja mnie myśl, że jeśli do jutra walizka się nie znajdzie, to zamiast wycieczki do muzeum, połowę dnia spędzę na zakupach. Czego po cichu sobie życzę.